Po spędzeniu wczoraj pięciu długich godzin na siłowni, mam
dziś ochotę wylać wiadro żółci na głowy ludzi, którzy chyba nie do końca
rozumieją przeznaczenie klubu fitness. Chciałabym przedstawić kilka
charakterystycznych typów ludzi, którzy potrafią wywołać irytację, zarówno u
pracowników siłowni jak i u innych klientów.
Pseudo biznesmeni
Od razu po wejściu na siłownię dzwoni telefon „No jestem na
siłowni… nie nie przeszkadzasz, mów co tam?” i zaczynają się poważne biznesowe
rozmowy głównie o tym kto najbardziej upił się w ostatnią sobotę w Platinium i
kto z kim jadł na drugi dzień śniadanie na Placu Zbawiciela. Gdy naszemu
biznesmenowi kończy się już lista znajomych do obdzwonienia i darmowe minuty do
wszystkich sieci, okazuje się że czas najwyższy na saunę i jacuzzi, bo przecież
zaraz musi pędzić na arcyważny brunch z wspólnikami. Liczba wykonanych ćwiczeń –
zero.
Wszystkowiedzący
Nie potrzebują rad trenera, wolą wyłamać sobie łokcie niż
poprosić o pomoc,” Kolejne 40kg? Nie ma problemu nic mi się przecież nie stanie,
wiem co robię!”
Dziuńki
Leginsy w panterkę?… są, różowy topik?… jest,… samoopalacz?...
jest! No to biegiem na siłownię. Trochę poćwiczy, a potem opalanie na tarasie,
przecież nie można się przemęczać, z rozmazanym makijażem nie jest nikomu do
twarzy. Znają wszystkich najbardziej napakowanych kolesi, nie spotykają się z „cieniasami”?
Sterydziarze
No bo po co grać fair play, jeśli można iść na łatwiznę. „Niech
frajerzy się męczą, ja mam swoje sposoby, przecież nie jadę na olimpiadę.”
![]() |
gympower.pl |
Chciałabym, żeby kluby fitness zrzeszały ludzi, którym
zależy na pracy nad swoim ciałem i formą, a nie na lansie i przelotnych znajomościach
– od tego są przecież inne kluby.
L.
To jesteś w Warszawie czy Olsztynie teraz (Plac Konstytucji mnie skonsternował)?
OdpowiedzUsuńWidzę, wielka reaktywacja bloga.
taka prawda z tymi ludźmi na siłowni
OdpowiedzUsuń