poniedziałek, 9 września 2013

Nikt nie mówił, że będzie łatwo

Wtorek godzina 6:30 za oknem wszystkie odcienie szarości i coś na kształt mżawaki, w dni takie jak ten bardziej chce się umrzeć niż iść na trening, no ewentualnie chociaż nie wychodzić z łóżka. Jednak zdecydowałam się podjąć wyzwanie i nie odwlekać rozpoczęcia tego dnia w nieskończoność. Wizyta w łazience i poranne ważenie też nie poprawiło mi nastroju. Moją beznadziejną sytuację miały poprawić super-pyszne-fit naleśniki. Niestety super-pyszne-fit naleśniki okazały się gwoździem do trumny, gdyż ich stan końcowy można zdefiniować jako konsystencja jajecznicy (domyślam się, że moja odżywka białkowa po prostu nie nadaje się do obróbki cieplnej i wywołała jakiś chemiczny zamach stanu, rujnując moje śniadanie). Na szczęście jestem "słoikiem" i przywiozłam wczoraj z domu dżem truskawkowy mojej mamy, która zapewniała mnie, że jest on bardzo light bo dodała do niego tylko fruktozę, nie wiem czy to tylko chwyt marketingowy, żebym wreszcie zjadła coś z jej przetworów, czy prawda, ale w tym momencie liczy się to, że pyszny dżem uratował mój wyrób naleśnikopodobny. Myślałam, że moje naleśniki będą hitem, więc nawet zaczęłam mini fotorelację, w uniżeniu i pokorze, przyznaję się bez bicia do kuchennej porażki i zamieszczam również efekt końcowy. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale nigdy nie można się poddawać, może obiad będzie bardziej jadalny, a humor poprawi wyjście na siłownię;)
Pozdrawiam, MasterChef L.


1 komentarz:

  1. Jeśli cię to pocieszy, to moja ostatnia przygoda kulinarna skończyła się na robieniu musu czekoladowego wg "najprostszego przepisu na świecie". Zalałam mikrofalówkę czekoladą (spaliła się), rozbiłam 7 jajek, zważyłam śmietanę, spierdoliłam pianę, popsułam miskę, a jako grand finale rozwaliłam mikser rzucając nim o podłogę.

    Więc nieudane naleśniki to nie koniec świata, głowa do góry.

    OdpowiedzUsuń